czwartek, 19 stycznia 2012

Rozdział 17

17 rozdział
...Widziałam ciemność. To było jak straszny sen z którego nie da się wybudzić. Nie wiedziałam gdzie jestem, słyszałam swoje myśli, to było takie dziwne. Co się ze mną działo? Nie mogłam się poruszyć, czułam się jakbym nie miała ciała, tylko ciemność i moja dusza. Tam gdzie byłam nie dało się określić czasu, nie było tego poczucia upływu. Zastanawiałam się czy tak już będzie zawsze, nie wiedziałam co to za stan. Nie mam kompletnie pojęcia ile minęło czasu, czy to była godzina czy może cały tydzień. Usłyszałam głosy, to byli moi najbliżsi. Słyszałam mojego tatę, Emily, Justina, i trzy inne głosy które słyszałam chyba po raz pierwszy. Później dopiero wiedziałam że jednym z nich był lekarz. Czułam obecność moich najbliższych. Próbowałam mówić ale to było na nic. Wiem że byłam w szpitalu i z tego co usłyszałam leżąc tu, to jestem już od 2 dni. Wszyscy się o mnie martwili. Mój tata się na mnie zawiódł, zaufał mi, myślał że jestem na tyle dorosła że sama sobie poradzę i nie wpadnę na jakiś dziecinny pomysł. Po prostu myślał że dorosłam i jestem dość poważna. Wiem że źle zrobiłam.

***

Słyszałam jakieś hałasy... tak jakby coś się stało... Nagle poczułam że jestem, że wszystko wróciło do normy. Otworzyłam oczy, nade mną stał tłum ludzi.
-Otworzyła oczy - ktoś krzyczał.
Spojrzałam na wszystkich z dziwną miną. Zastanawiałam się czemu oni tak reagują. Lekarze zbliżyli się, spojrzeli na monitor medyczny i powiedzieli:
-Wybudziła się to jest najważniejsze.
Lekarze kazali zostać tylko najbliższym. Został tata i Justin. Wypytywali czy dobrze się czuje. Siedzieli ze mną ale tata musiał jechać, powiedział że jeszcze przyjedzie do mnie. Justin siedział bez słowa, wstał z krzesła i usiadł ze mną na łóżku szpitalnym. Wziął mnie za rękę i powiedział:
-Przepraszam Cię-łza spłynęła mu po policzku, oczy miał czerwone.
-Za to że do tego doprowadziłem.
Nic się nie odzywałam. Czułam że pocałował mnie w czoło i siedział obok. Po chwili weszła Emily i poinformowała mnie że ktoś do pnie przyszedł. Justin wyszedł, a w drzwiach stanął Christopher. Wielki uśmiech pojawił mi się na twarzy. Podszedł do mnie i usiadł obok na krawędzi łóżka.
-Nic Ci nie jest? Jak się czujesz ? - wypytywał
-Nie nic mi nie jest - odpowiedziałam
Cieszyłam się że przyszedł,
-Dziękuje że do mnie przyszedłeś, to dla mnie wiele znaczy.
-Jak się dowiedziałem że ty i Justin mieliście wypadek szybko wsiadłem w auto i przyjechałem.
Uśmiechnęłam się, przepraszam że pytam o to Ciebie, ale czy Justinowi się coś stało ?
-on leżał 24 godziny w szpitalu po tym czasie go wypisali, Justin poobijał się trochę, był potłuczony i złamał żebro. Z tego co wiem to bardzo się o Ciebie martwił. Chodził przybity przez 3 dni. Cyba doszło do niego co ci zrobił, i mogłaś przez to stracić życie.
-to przeze mnie to się stało. - łzy płynęły mi po policzkach
-Ty go już nie broń !
Christopher wyszedł, coś mu najwyraźniej nie pasowało, wszedł Justin .To dziwnie wyglądało cały czas ktoś się przewijał. Zapytał mnie:
-Co on tutaj robi ? Zaraz go wywalę z stąd!
-Nie! Justin ! To mój kolega !
Zgasiłam go tym.
-Justin ja nie mam Ci za złe za ten wypadek, to jest moja wina.
-To jest chyba nasza wina- uśmiechnął się.
-Mają Ciebie za dwa dni wypisać, teraz jesteś już tylko na obserwacji, wiesz jak ja się o Ciebie bałem? Myśl że moje cię stracić... Tak Cię kocham...
Przytulił mnie mocno. Poczułam od niego ciepło. Czułam się taka bezpieczna...
-Ja też Cię kocham - mówiąc to pocałowałam Justina.
Patrząc kontem oka zauważyłam że Christopher wyszedł... On i Justin chyba za sobą nie przepadają - pomyślałam.
Powiedziałam Justinowi że chciała bym pobyć sama i żeby przekazał innym że to już koniec odwiedzin, chciałam po prostu odpocząć. Poskutkowało wszyscy opuścili szpital. Było nudno... nigdy jeszcze nie byłam w szpitalu. Zaczęłam myśleć o Christopherze. Miło mi było że się o mnie martwił, a znam go dopiero od niedawna. To nic że był ode mnie dużo starszy.
Christopher wygląda tak: Zdjęcie ,
Po kilku godzinach nudy dostałam wiadomość. Po przeczytaniu mnie zamurowało...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz